Nie będzie to typowa recenzja. Zważywszy na fakt, że
przeczytałem ostatnio dwie powieści fantasy, postaram się napisać o obu.
Autorami są George R.R. Martin ze swoim Tańcem ze smokami oraz Jarosław
Grzędowicz z drugim tomem Pana Lodowego Ogrodu. Przyznam, że tę druga zacząłem
wcześniej w oczekiwaniu na drugi tom Martina. Nie szła mi zbyt dobrze od samego
początku. Pierwszy tom PLO przeczytałem w kilka dni, pewnie pochłonąłbym
jeszcze szybciej gdyby czasu starczyło. Niebanalny pomysł, ciekawy bohater, mam
na myśli Vuko Drakkainena. Rozdziały z księciem trochę mi się dłużyły.
Zaskakujący świat przedstawiony, ze swoimi mieszkańcami, którzy przypominając
tych na Ziemi różnili się od nich drobiazgami w fizjonomii, na pewno nie
emocjami. Główny bohater najlepszy z najlepszych, „komandos”, który otrzymał
misję odnalezienia na obcej planecie zaginionych naukowców i ewentualnie
posprzątanie po nich bałaganu w pierwszym tomie prowadzony jest genialnie,
czyta się toto z zapartym tchem, drugi tom to już nie to samo, nic więc
dziwnego w tym, że kiedy pojawił się w księgarniach drugi tom Tańca ze smokami,
dałem sobie chwilę wytchnienia od Grzędowicza. Mimo tego, że książki są
objętościowo zbliżone, kontynuację Gry o Tron (podobnie zresztą jak i resztę
powieści z cyklu) pochłonąłem, żałując potem, że nie zostawiłem sobie miejsca
na delektowanie się tym owocem martinowewgo mózgu. Nie będę wchodził w
szczegóły fabuły, bo może się zdarzyć tak, że ktoś z czytelników wodzących
właśnie wzrokiem po tych literach nie miał przyjemności czytania tomów
poprzednich. Nie będę psuł zabawy. Wystarczy, że mi popsuł frajdę czytania tego
tomu niejaki Andrzej Sapkowski, który po przeczytaniu książki w oryginale, tuż
po amerykańskim wydaniu, nie omieszkał podczas spotkania autorskiego, wspomnieć
kto zginie a przynajmniej wszystko będzie wskazywało na to, że zginie.
Mniejsza. Zmierzam do tego, że książkę Martina czytało się
przednio, nawet przeszkadzający mi od początku wątek Deaners teraz stał się na
tyle interesujący, że nie mogłem się doczekać rozdziałów z nią związanych.
Martin wprowadza na scenę kilka nowych postaci, kilka usuwa w cień. Stwierdzam
z perspektywy kilku tygodni, że Aryi mogło być jednak nieco więcej, niemniej
rozdziały z Tyrionem nieco mi to zrekompensowały.
Po przerzucaniu ostatniej strony Tańca, wróciłem oczywiście
do Grzędowicza. Zupełnie inaczej się to czytało. Momentami historia wydawała
się nieco na siłę, nieco przekombinowana. Doczytałem do końca. Co prawda
ostatnie rozdziały „dawały radę” zdecydowanie bardziej niż pierwsza połowa
książki lecz to wciąż nie było czytanie z zapartym tchem i wypiekami, które
miałem ślęcząc późno w noc nad kolejnymi częściami Pieśni Lodu i Ognia.
Cykl pana Grzędowicza oczywiście dokończę, właśnie się
przymierzam do kupna trzeciego tomu. Dodatkowo – jeśli się nie mylę – w
bieżącym ma zostać wydany czwarty, który także został wpisany na moją listę
zakupów. Niezależnie od tego czy autor wciąż jest ulubieńcem Muz, niezależnie
od wcześniejszych wpadek zakończenie muszę poznać. Tym bardziej, że wszystko
wskazuje na to, że dowiem się czymże jest tytułowy Lodowy ogród właśnie w
trzecim tomie.
Przeczytam. Napiszę.
Okładki książek pobrane zostały ze stron wydawnictw.
Czytałem "Pana Lodowego..." na studiach jeszcze. Pamiętam, że pierwszy tom podrzucił mi kumpel w noc przed jakimś egzaminem. Zamiast się uczyć przeczytałem książkę:) Byłem pod ogromnym wrażeniem. Drugi tom przeczytany później i z tego co pamiętam - miałem podobne odczucia co Ty. To znaczy nie zachwycił tak bardzo. A najgorsze jest to, że trzeci leży u mnie na półce już od baaardzo długiego czasu i wciąż nie mogę się zebrać żeby go przeczytać:)
OdpowiedzUsuńJa zgodnie z tym co napisałem planuję czytać do końca, trzeci tom przede mną jeszcze. Zakładam, że zrobię podejście do niego w przeciągu miesiąca i napiszę wrażenia. Liczę na to, że wróci Grzędowicz z pierwszego tomu, przy którym nie straszne było zarwanie nocy, czego nie mogłem powiedzieć przy tomie drugim, gdyż zbyt wiele czasu zajmowało mi ziewanie i sprawdzanie czy daleko do końca.
UsuńFajnie jest przeczytać książkę, jeśli ma jakieś zakończenie. Na kolejne części Pana Lodowego ogrodu trzeba czekać latami. Ja już zapomniałam poprzednie części.
OdpowiedzUsuńdlaczego nie ma 4 tomu?
czy autor się wypalił? nie ma pomysłu na zakończenie?
Z dostępnych mi informacji wynika, że w tym roku jeszcze, do księgarni zawita czwarty tom. Liczę na zakończenie tej historii w tejże książce. Pocieszeniem dla oczekujących jest fakt, że czytelnicy Pieśni Lodu i Ognia cierpliwie wyczekują na kolejne powieści z cyklu a tam koniec rychło się nie zapowiada. A i pisarz sporo starszy i w rozmowach z fanami przewija się zawoalowana groźba związana z tym czy zdoła dokończyć sagę.
Usuń