czwartek, 3 maja 2012

Jak zostałem Meekhańczykiem czyli Północ - Południe Wegnera


       Pierwszy raz usłyszałem o nim stojąc w kolejce po autograf Andrzeja Sapkowskiego podczas ubiegłorocznego Coperniconu w Toruniu. Wspomniałem mojemu przypadkowemu rozmówcy w niekończącej się kolejce fanów Sapka o tym, że nadrabiam moje zaległości z polskiego fantasy i zapytałem czy mógłby mi coś polecić.  Robert M. Wegner został wymieniony jako pierwszy. Dodałem go zatem do mojej listy „must read” a może to była ta „must check”. Teraz to nieważne, istotne natomiast jest to, że przeglądając program konwentu natknąłem się na nazwisko wspomnianego autora w jakiejś panelowej rozmowie, jeśli się nie mylę dotyczącej miłości i sexu w starożytności i średniowieczu, były tam także inne sławy:  Jacek Komuda, Jarosław Błotny, Rafał Dębski i jakaś pani, której nazwiska nie pomnę. Nie będę wnikał w temat, pamiętam jedynie, że rozmowa była ciekawa, a najbardziej obfitujące w nowinki były wypowiedzi Błotnego i wspomnianej damy. Sprawdziłem w programie czy aby Wegner nie ma spotkania z czytelnikami, okazało się, że i owszem, było, właśnie wtedy kiedy słuchałem Sapkowskiego spojlerującego najnowszy tom Gry o tron podczas jego spotkania autorskiego. To właśnie wtedy dowiedziałem się, że zginął … - Hola! Mości panie! - Się zapędziłem. 



       Sam Wegner, po tym ja sprawiłem sobie Opowieści z meekhańskiego pogranicza. Północ – Południe i przeczytałem część pierwszą wydał mi się rzetelnym pisarzem ale nic więcej. Doceniłem go dopiero po pewnym czasie. Nie czytałem tego „ciągiem” zrobiłem sobie przerwę po części dotyczącej Północy. Dla nie znających tematu: tomiszcze składa się z 8 opowiadań, z czego akcja czterech pierwszych dzieje się w północnej części krainy zwanej Meekhan, cztery kolejne zaś w części południowej. Inni bohaterowie, inne problemy. Pierwsza część mnie nie powaliła, oczywiście czytało się to dobrze, wartka akcja, ciekawie napisane niebanalne postaci, ale chyba za bardzo się napaliłem, jedno z opowiadań zrobiło na mnie wrażenie (będąc wciąż przy pierwszej części tomu). Mam na myśli to, w którym jeden z żołnierzy (akcja Północy dotyczy przygód żołnierzy Szóstej Kompanii Górskiej Straży) podczas marszu na górę, opowiada o rozgrywającej się przed laty bitwie, która miała miejsce w okolicy. Opowiadanie nosi tytuł Wszyscy jesteśmy Meekhańczykami i warte jest uwagi nawet w oderwaniu od pozostałych. Opatrzona tytułem Topór i stal, pierwsza część dotyczy w głównej mierze prostych żołnierskich relacji, ale także wartości takich jak honor, męstwo czy poświęcenie jednostki dla dobra ogółu. Występuje tu, tak naprawdę, kilka postaci, ale głównym bohaterem jest Szósta Kompania, pokazana -  nie tylko - przez pryzmat prowadzonych walk, ale także uwikłania w polityczną intrygę czy w grandę będącą następstwem niemal mitologicznych wydarzeń sprzed wieków.

       Zupełnie inaczej przedstawia się druga część książki, tu bohaterem jest Yatech, członek tajemniczego plemienia Issaram o dziwnych zasadach, uznającego między innymi wspólną duszę społeczności, będącą sumą dusz członków plemienia. Bohater jest mistrzem sztuk walki, jest maszyną do zabijania, która gdyby tylko chciała kończyłaby każdą walkę patrząc na truchło przeciwnika. Poznajemy go w momencie kiedy przybywa do domu meekhańskiego kupca z zacnej rodziny. Ma zostać strażnikiem – jak powiedzielibyśmy teraz – ochroniarzem czy  bodyguardem pana domu oraz jego najbliższych. Już pierwszego dnia zostaje bohaterem, ratując życie członkowi rodziny i mimo niechęci niektórych osób zadomawia się na dobre. Kolejne trzy opowieści przedstawiają zawile losy młodego Issarama, widzimy jak jedna decyzja kładzie się cieniem na jego życie i dalsze wydarzenia, jak ciąg przyczynowo-skutkowy nieuchronnie zmierza w sobie tylko znanym kierunku. Nie chcę powiedzieć zbyt wiele, opowiem zatem o tym co mnie zafascynowało. To co sobie bardzo cenię w literaturze fantasy to budowanie światów, niebanalnych, mających swoją historię, mitologię, światów które nie wzięły się znikąd ale ewoluowały – a szczegóły tej ewolucji są czytelnikowi przekazywane, dawkowane małymi porcjami, aż do chwili kiedy te małe elementy ułożą się niczym puzzle w logiczną, dobrze wyglądającą i wiarygodną rzeczywistość. Puzzle Wegnera pasują idealnie. Ogromne wrażenie zrobiło na mnie jak przedstawił skomplikowane zwyczaje Issaramów, jak wyjaśnił z czego wynikają, następstwem jakich wydarzeń są i kiedy zostały zapoczątkowane. Przykładem może tu być skomplikowana kwestia związku Meekhanki oraz Issarama, która wiązała się dla wspomnianej z wyrzeczeniem się całkowicie rodziny i przeszłości  zgodą przeprowadzenie operacji prowadzącej do utraty wzroku oraz życie życiem społeczności plemiennej z nadzieją (tylko nadzieją ) na akceptację. Autor pokazał także zderzenie tej kultury z – moglibyśmy powiedzieć – nowoczesną kulturą Meekhanu. To trochę tak jak zestawienie Europy zachodniej z niektórymi krajami Afryki czy Azji, gdzie ludzie praktykują zwyczaje, które z naszej perspektywy wydają się co najmniej dziwne, żeby nie powiedzieć, że traktujemy je jak głupie czy zacofane. Bogactwo tych elementów, które przewijały się także w pierwszej części ale nie z takim natężeniem sugeruje, że autor wraz z bohaterem zmienił akcenty, na które stawiał podczas pisania obu części. 


       Przede mną drugi tom opowiadań oraz książka, która nakładem Powergraph pojawiła się niedawno w księgarniach. Przeczytam. Napiszę. 



P.S. Teraz z perspektywy czasu, stwierdzam, że tak naprawdę powinienem napisać dwie osobne recenzje dotyczące pierwszej i drugiej części książki. Tym bardziej, że ta pierwsza została potraktowana po macoszemu ze względu na to, że upłynęło już sporo czasu od momentu kiedy ją przeczytałem.